wtorek, 19 marca 2019

ROZPRAWA

Stresowałam się ogromnie. Taki irracjonalny strach - no bo co niby miałoby pójść nie tak?! Rozstrój żołądka i bezsenna noc u mnie gwarantowana...

Moi rodzice zostali z naszym synkiem, a my pojechaliśmy do sądu na ostateczną rozprawę. Mąż na ten dzień wziął urlop wypoczynkowy.

Na sali sądowej oprócz nas był opiekun prawny synka, sędzia, dwoje ławników i protokolant. Rozprawa trwała około 20 minut. Wszystko było nagrywane (i widać nas na podglądzie nagrania, co trochę rozprasza).
Na pierwszy ogień poszłam ja.
- ile ma pani lat?
- gdzie pani pracuje?
- dlaczego chcemy adoptować?
- jak sobie pani radzi w opiece nad synkiem?
- jaki jest jego stan zdrowia?
- czy rodzina biologiczna synka próbowała się z państwem kontaktować?
- czy jest Pani na urlopie macierzyńskim/ rodzicielskim/ innym? Jaki jest dalszy plan urlopowania?

Potem kilka podobnych pytań do męża. Na koniec pytania do opiekuna prawnego (czy się zgadza z naszym wnioskiem, czy nas odwiedzał itp).

Jak widać pytania były dosyć otwarte. Nie podawaliśmy żadnych dat ani nic. O tym, że syn jest wcześniakiem i w jakim wieku był jak go poznaliśmy powiedziałam sama.

Po odpytaniu nas wyszliśmy na 5 minut na korytarz, a sędziowie się naradzali. Potem nas poproszono do sali i odczytano postanowienie. Długo to trwało, bo w postanowieniu są podane wszelkie numery akt i sędzia wszystko dokładnie czyta.

Mieliśmy przy sobie kilka zdjęć małego, ale gdyby opiekun prawny nie zaproponował ich oglądania, to pewnie byśmy ich nie pokazywali. Ale ta krótka chwila na oglądanie zdjęć synka trochę nas rozluźniła.

I teraz czekamy na uprawomocnienie.

Synek jest już nasz!






czwartek, 14 marca 2019

Piecza - 28. tydzień (oby ostatni)

Za parę dni mam nadzieję zakończymy proces adopcyjny i wreszcie odbędzie się rozprawa. Ale to za parę dni.

Póki co zaliczyliśmy pierwsze chorowanko. Wcześniej pojawiały się katarki czy gorączki (raz przez to wylądowaliśmy w szpitalu z odwodnieniem). Tym razem mały złapał zapalenie oskrzeli.
Oczywiście mieliśmy akurat podejść do kolejnego szczepienia, ale jak zwykle młody nie do końca zdrowy. Ba. Nawet całkiem chory. Dźwięki jakie z siebie generował przypominały odgłosy Lorda Vadera.
Na szczęście obyło się bez antybiotyku. Jedynie inhalacje i syropki. Biedaczek nasz kochany...

O jakichś postępach w rozwoju trudno tym razem mówić, bo jednak choroba spowodowała, że synek większość czasu spał. Poprzestawiały mu się dzień z nocą. Dziś na przykład spędziliśmy upojne chwile bawiąc się w godzinach 00:30 do 2:30. No bo wyspał się w dzień.
Ech.






czwartek, 7 marca 2019

Piecza - 27. tydzień

Jakoś szybko zleciał ten tydzień. Może dlatego że ciągle ktoś nas odwiedzał - a to mama, a to sąsiadka, a to pani z OA...
Młody lada dzień kończy 8 miesięcy.

Synek nadal mocno absorbujacy, ale już daje mi chwilami odsapnąć. Nie wymaga już ciągle mojej obecności. Jak wyjdę do drugiego pokoju to co najwyżej kontrolnie coś tam krzyknie i po uzyskaniu odpowiedzi bawi się dalej.

Z zabaw polubił wreszcie grzechotki. Do potrząsania najczęściej używa prawej ręki.

Samodzielnie jest w stanie jeść herbatnika czy kromkę chleba, ale przy bananie lepiej mu podawać oddzielone cząstki, bo inaczej gryzie za duże kawałki i się krztusi.
Czasami chwyta łyżeczkę (wyrywa mi z ręki) i próbuje sam jeść. Bajzel nie z tej ziemi, ale dziecko zadowolone.

Ze względu na próby samodzielnego jedzenia przebieram synka praktycznie po każdym posiłku. Część bluzek już w ten sposob dokończył, bo plamy z marchewki nijak się nie spierają... Śliniaki się nie sprawdzają, bo plamy w magiczny sposób pojawiają się wszędzie. Nawet pod śliniakiem.

Z pozycji na brzuszku sprawnie obraca się na plecki albo próbuje podnosić pupkę. Nie przemieszcza się, nie pełza. Co najwyżej się turla.

W pozycji stojącej potrafi zrobić parę kroków do tyłu - coś podobnego do "moonwalk" Michaela Jacksona. :-)

Noce nadal nieprzespane. Syn zasypia około 20.30. Potem pobudka około północy na przytulenie i lulanie (nie zawsze). Potem pobudka w okolicach 2-3.00 na butlę (zawsze). Ostateczna pobudka około 6.30. Taki skowronek z niego.

Rozwój mowy - mówi słowa "am", "mniam" oraz nowe słowo "nie". Poza tym jest głużenie. Nie wypowiada jeszcze ciągów sylab.

Wyraźnie odróżnia nas od innych ludzi. Ostatnio była taka sytuacja: odwiedzila nas moja mama. Synek akurat spał. Kiedy się obudził moja mama podeszła do niego jako pierwsza. Syn się zaniepokoil, skrzywił i dopiero jak zobaczył mnie to się uśmiechnął.
Przy pani z OA zaczął wręcz popłakiwać.

A poza tym dowiedziałam się, że znów zostanę ciocią. W bliskiej rodzinie pojawi się w wakacje chłopczyk. :-) No to już wiem komu przekażę ubranka po synku (te, co przetrwają próby jedzenia).



piątek, 1 marca 2019

Piecza - 26. tydzień

Mamy marzec czyli ostatnia prosta. Do rozprawy już dosłownie kilka(naście) dni.

Widzę, że mój wpis o dobrych radach wielu zabolał. Może więc sprostuję. Nie chodziło mi o dawanie rad w ogóle, a raczej o sposób w jaki są dawane. Sposób nie znoszący sprzeciwu, sposób "co ty tam wiesz, ja wiem lepiej"... A jak tak człowiek jest wręcz bombardowany takimi  sugestiami, zarówno na żywo, jak i w sieci, to się w końcu ulewa...

Posłuchałam dobrych rad (o dziwo!) i skupilan się na zachęcaniu synka do pozycji brzuszkowej. I uwaga! Da się bez awanturki! Co prawda często muszę mu zmieniać miejsce lezakowania (nie tylko podłoga, ale też blat w kuchni, biurko, stół w salonie...), ale pozycja brzuszkowa jest zachowana.

Pozycja siedząca - synek daje radę siedzieć sam bez podparcia, przynajmniej przez jakiś czas.

Pozycja stojąca - czasem jednak się złamię i mu pozwalam. Synek próbuje wchodzić na mini schodki, deptać zabawki, pokonywać nieduże przeszkody.

Spostrzegawczość - synek zauważa drobne elementy: guziki, kwiatki, monety i próbuje je chwytać (całą dłonią). Chwyta raz jedną raz druga ręką. Podczas jedzenia chlebka trzyma kromkę prawą ręką.

Czyli rozwój jest z tygodnia na tydzień. I jaki już jest duuuuży w porównaniu z tym, co było na początku.



czwartek, 21 lutego 2019

Piecza - 25. tydzień

Synek coraz stabilniejszy. W pozycji stojącej nieraz trzyma mnie za jedną rękę tylko. I tupie nóżkami w miejscu. Trochę tak jak koń przed wyścigiem. :-) Najwyraźniej też szykuje się do biegu.

W pozycji na brzuszku potrafi się podnieść jak do raczkowania. Ale to że potrafi to nie znaczy że to lubi. Awantura jest nadal.

Poza tym marudzimy, ślinimy się i trochę gorączkujemy. Idą zęby. Wypatrzyłam cztery na raz!

Jeśli chodzi o jedzenie to mały je awokado, banana, chleb, kaszę jaglaną. Owoce i chleb daję mu do buzi (nie rozdrabniamy, sam sobie odgryza kawałki). Kaszę dodaję po troszku do słoiczków.


Ja ciągle zmęczona, bez makijażu i w dresie. I wiecie co? Jest fajnie!
A że się komuś coś nie podoba? No cóż- odkąd jestem mamą to ciągle się coś komuś nie podoba. A to weź go przebierz, weź mu daj to a nie tamto. Generalnie każdy ma lepszą wizję mojego rodzicielstwa. Widać to zresztą nieraz w komentarzach tutaj.
Grunt to się nie dać złamać. Twardy tyłek trzeba mieć i robić swoje.
Pozdrawiam wszystkie ciocie "dobre rady"...


poniedziałek, 18 lutego 2019

Nasza wyprawka - czyli czego aktualnie używamy

Postanowiłam spisać "z natury" co aktualnie jest u nas na tapecie. Może taki spis pomoże komuś przy zakupach. U mnie najczęściej zakupy są robione w pobliskim Rossmannie, stąd często stawiam na markę Babydream (wychodzi najkorzystniej cenowo).

APTECZKA
- witamina D 400j
- lek przeciwgorączkowy Pedicetamol (często się przydaje po szczepieniach)
- spray do nosa Sterimar (w sezonie zimowym młody często łapie katar)
- wcześniej używana była maść przeciwgrzybicza Clotrimazolum oraz krople do oczu z solą fizjologiczną

HIGIENA
- pieluchy rozmiar 3 Babydream, za chwilę rozmiar 4 Pampers (dostałam spory zapas Pampersów w prezencie, potem pewnie znów przerzucę się na Babydream)
- chusteczki nawilżane Pampers
- krem do pupy Sudokrem care&protect
- oliwka do ciała Babydream
- tłusty krem przy jakimś podrażnieniu skóry Nivea Baby Emolient
- żel do kąpieli Babydream
- nożyczki do paznokci
- ręcznik z kapturkiem
- proszek do prania Bobini Baby

ŻYWIENIE
- mleko następne Hipp Combiotik 2
- słoiczki wszystkie marki, najczęściej Bobovita i Hipp, bo mają fajny wybór smaków
- kaszki Bobovita (cukrowa i bezcukrowa, mieszam w proporcji 1:1)
- soczki Babydream (byle nie z melisą bo nie smakuje)
- herbatka granulowana "na brzuszek" Humana (dodaję kilka granulek do mleka)
- butelki Avent do mleka
- butelka z dziubkiem z Pepco, używana do soczku


SPRZĘTY
- wózek Mutsy Sport
- fotelik samochodowy
- leżaczek bujaczek
- wanienka Ikea (bez stojaka)
- fotelik do karmienia Ikea (jeszcze nie używany)
- łóżeczko z wbudowaną kolyską, Klupś model Radek

piątek, 15 lutego 2019

Piecza - 24. tydzień

Wiosny mi się chce! Słońca! Kwiatków! Ciepła!

Synek rozwija się dalej. Tym razem oprócz stania posiadł umiejętność upadania na pupę. Wcześniej jak się zmęczył to przewracał się na plecy. Teraz na hasło "bach" ładnie siada. Więc tak spędzam całe dnie i na "hop" wstajemy a na "bach" siadamy... Trzyma mnie przy tym za ręce ale tylko dla koordynacji. Czuję, że już nie wisi mi na rękach tylko sam się utrzymuje.

Siedzi podtrzymując się jedną ręką. Zresztą w pozycji stojącej też nieraz puszcza jedną rękę. Widać że czuje się pewniej.

W pozycji na brzuchu unosi pupę.

Pcha do buzi wszystko co napotyka.

Rytm dnia jest nadal ustawiany według drzemek- śpi prawie po każdym posiłku chociaż na 15 minut.
W nocy śpi od 20.00 do 7.00 z jedną pobudką, najczęściej około 3.00.

Synek skończył 7 miesięcy czyli rozwija się świetnie jak na wcześniaka.





piątek, 8 lutego 2019

Piecza - 23. tydzień

W minionym tygodniu ponownie spotkaliśmy się z "naszą panią" z OA. Pani Małgosiu - sprawdziłam - fotelik razem z dzieckiem waży równo 9 kg. Cóż to dla mnie...
Spotkanie jak zwykle w miłej atmosferze. Herbatka, ciasteczka, ploteczki... zleciały 3 godzinki.


Synek nadal próbuje stawać i jak mu w tym przeszkadzam to wrzeszczy. Staram się mu jednak trochę utrudnić ten proceder, bo jednak plecki trzeba wzmocnić i przydałoby się najpierw trochę poraczkować. Kiedy tak stoi i trzyma mnie za kciuki stopniowo obniżam poziom moich dłoni, aż syn jest prawie na czworakach. Przez jakiś czas udaje mi się go tak oszukać i zachowuje się w miarę cicho... Robimy też różne zabawy "brzuszkowe"- samolocik, turlanie itp.


Sprawa jedzenia - oprócz słoiczków przemycam synkowi różne jedzenie z talerza (na razie daję mu je prosto do buzi) - gotowane warzywa, miękkie owoce. Dostaje tak nieduże kawałeczki i coś tam próbuje gryźć po swojemu.


W międzyczasie szukam sobie alternatywnych źródeł pieniędzy - bo autentycznie rozważam pójście na urlop wychowawczy. Zrobiłam rozeznanie w wydatkach i ostatecznie wystarczyłoby mi 1200 zł miesięcznie, żeby normalnie funkcjonować.
Jeśli udałoby mi się uzyskać zasilek wychowawczy to już by było 400 zł.
Na 500 plus na pierwsze dziecko się nie łapiemy bo za dobrze się nam jednak wiedzie.
Próbuję zarobić trochę na wypełnianiu ankiet online (ale to grosze są). Na razie zarejestrowałam się na dwóch stronach: opinie.pl oraz epanel.pl i sprawdzam na ile jest to czasochłonne i opłacalne. Podobnych stron jest wiele i jeśli dam radę to się później zarejestruję  jeszcze na kilku.
Myślę jeszcze o opiekowaniu się jakimś dodatkowym dzieckiem u mnie w domu. Wiem, że na osiedlu dzieci nie brakuje. Jak zrobi się cieplej to zagadam do kilku mamusiek i może mi się trafi jakaś "klientka".
Co by tu jeszcze?


piątek, 1 lutego 2019

Piecza - 22. tydzień

Trochę mi już lepiej jak się wyżaliłam. Pomogło mi też opierniczenie męża i psa (tak, psu też się dostało, bo już czuje wiosnę i stęka po kątach).


Synek miał jakiś kryzys, prawdopodobnie związany z intensywnym rozwojem układu nerwowego. Przez krótki czas fotelik był jedynym działającym uspokajaczem. A to nie było dla mnie łatwe z uwagi na ciężar fotelika.

Aktualnie fotelik nie jest już interesujący, bo krępuje ruchy. A szanowny obywatel musi się wyszaleć. On nawet jak siedzi to biegnie... Od czasu do czasu zapomina też o drzemce po posiłku (do tej pory spanie było po każdym jedzeniu, chociaż na 20 minut).

Niestety nocki wróciły do starej normy - czyli pobudka w okolicach 1:00-2:00 w nocy na mleczko. A potem o 6:30 koniec spania, bo jestem wyspany...

Coraz sprawniej synek przyjmuje pozycję siedzącą i... stojącą. Trzymając mnie za kciuki podciąga się i w zależności od nastroju siedzi lub stoi. Częściej stoi, bo nowa umiejętność jest strasznie fajna i trzeba ja powtarzać, powtarzać, powtarzać...

Apetyt dopisuje i nawet owoce zaczynają mu już smakować. Pod warunkiem, że są zimne. Odgrzewane papki to tylko w wersji warzywnej. Owoc ma być zimny i to najlepiej podany z jogurtem. O!


Zabawki póki co są mało interesujące. Są dwie ulubione - kolorowa grzechotka-kula oraz futrzasta maskotka ptak. Reszta może sobie leżeć.


Synek najwyraźniej kojarzy już słowo "am" z jedzeniem. Często to powtarza jak za wolno zapelniam łyżkę. Jedząc też nieraz mówi coś w rodzaju "mniam".

Coraz częściej myślę o tym jak to będzie jak wrócę do pracy. Bo trzeba wtedy będzie wysłać synka do żłobka i nie wiem jak zareaguje. Jest też inna alternatywa - rezygnacja z pracy i pociągnięcie jednego roku na zasiłkach. Ta druga opcja średnio mi się podoba, ale różnie może być...

wtorek, 29 stycznia 2019

Źle mi

Spełniło się moje marzenie - jestem mamą. Mam cudownego synka. A mimo to jest mi źle.

Mam nadzieję, że to chwilowy kryzys spowodowany zmęczeniem.

Syn jest mocno absorbujacy (albo to sobie wmawiam). Usypianie go to czasami Level hard - bujanie fotelikiem na lewo i prawo. Ja jestem mokra i obolała, a ten się cieszy. Fotelik razem z synkiem waży dużo. A tego bujania czasem potrzeba kilka razy dziennie po pół godziny... Biceps mi się wyrabia, że ho ho...

Płaczę kilka razy w tygodniu. Czasem ze zmęczenia, czasem z bezsilności kiedy słyszę kolejny płacz i nie mam pojęcia o co tym razem chodzi.

Większość dnia jestem sam na sam z dzieckiem i po prostu MUSZĘ być silna.

Wiem z rozmów między mamami, że taki stan jest normalny. Ot normalna matka.

Mąż wraca z pracy taki zmęczony... biedaczek...

Pewnie mi minie za jakiś czas. Ten kryzys w sensie.

A tymczasem marzę o 10 minutach spaceru z psem, bez dziecka w pakiecie. A potem pluję sobie w brodę, że zła matka ze mnie.

Ech. Ulało się...


Ale żeby nie było. Mój syn jest cudowny i zaczął wreszcie przesypiać nocki!

piątek, 25 stycznia 2019

Piecza 20-21. tydzień

Troszkę lepiej się dogadujemy z synem. Udało się nam opanować histerie.
Okazuje się, że syn ma po prostu problem z wyciszaniem się jak jest zmęczony. A im więcej się dzieje (czyt. zloty rodzinne) tym gorzej.

Najlepszym sposobem na wyciszenie okazał się być fotelik samochodowy. Wkładam do niego synka, szczelnie zapinam i bujam. Po zaśnięciu przekładam go do łóżeczka jak się da. A jak nie to chociaż rozpinam pasy w foteliku, bo mam stracha, że synek się udusi tymi pasami...
Oczywiście cisza i spokój są bardzo pomocne.


Mieliśmy ostatnio wizytę kontrolną u neonatologa i nie stwierdzono zaburzeń. Owszem synek jest trochę za chudy, ale goni rówieśników. Apetyt dopisuje więc nie ma obaw, że będzie chudszy. Ulubiony smak to rybka.

Udało się też wreszcie zaszczepić synka (za czwartym podejściem, bo wcześniej ciągle katar). W nocy po szczepieniu wyskoczyła mega gorączka 39.7. Zgodnie z zaleceniem pediatry zbijałam paracetamolem, ale praktycznie co kilka godzin znów był skok temperatury. W związku z gorączką synek praktycznie całą dobę przespał. Budził się tylko na karmienie. Apetyt dopisywał pomimo gorączki. Po dobie od szczepienia stan synka wrócił do normalności.


Co do ogólnego rozwoju - synek jeszcze nie raczkuje i leżenie na brzuchu wywołuje u niego bunt. Za to uwielbia być trzymany w pozycji stojącej ze stopami opartymi o podłoże. Siedzi prawie samodzielnie (jak go posadzę) i rączkami trzyma się różnych przedmiotów, żeby nie upaść. Takie balansowanie lewo-prawo. Potrafi sam wyjąć i włożyć smoczek do buzi. Podczas karmienia (w leżaczku-bujaczku, bo jeszcze nie siedzi sztywno) trzyma łyżkę, którą go karmię i sam celuje sobie do buzi. Z różnym skutkiem. :-) Jeśli chodzi o mowę to pojawiają się pierwsze sylaby "ma", "am", "ła", "ał".

Syn ma skończone 6 miesięcy. Czyli rozwojowo idzie całkiem dobrze mimo wcześniactwa.

środa, 16 stycznia 2019

Urodziny nr 37

Jak bardzo odmienne od ubiegłorocznych.

Na zdjęciu blok czekoladowy - od męża.

Co się zmieniło odkąd jestem mamą? Całkowicie zmieniły mi się priorytety. Nie ważne już, czy mam zrobione paznokcie czy modny ciuch. Nieważne imprezy. Nieważne wszystko wokół mnie. Jedyny ważny jest mój syn, który praktycznie urządza mi dzień od rana do wieczora...

Druga z kolei noc z jako takim spaniem. Pobudka tylko o 2.00, a potem dopiero o 6.30. Luzik. Niestety syn postanowił być dziś dzieckiem nieodkładalnym. Praktycznie cały dzień spędził na moich rękach. Drzemki również były czujne - co jakiś czas otwierał oczko i sprawdzał, czy aby na pewno go trzymam. Jak mąż wrócił z pracy to mnie trochę w tym noszeniu wyręczył. Im bliżej wieczora tym bardziej synek marudził.
Po południu wpadli z wizytą moi rodzice. Syn był właśnie na etapie histerii nr 2 powoli przechodzącej w histerię nr 3. Większość czasu spędziłam więc z synkiem w ciemnym pokoju i nosiłam, nosiłam... Humor poprawił się jedynie na czas kąpieli.
Ostatecznie synek padł około 21.00. Chwilkę jeszcze posiedziałam z rodzicami, ale też wkrótce się zebrali i pojechali do domu.
Mąż poszedł spać. Usiadłam w ciemnym salonie z bezalkoholowym piwem w ręku. Cisza. Błogość. Sama tego chciałam.


piątek, 11 stycznia 2019

Piecza 19. tydzień

Najważniejszy news z tego tygodnia - Mamy wreszcie termin rozprawy!!! Co prawda dopiero na marzec, ale wreszcie widać światełko w tunelu. Trzeba będzie zorganizować opiekę dla synka, żeby nie zabierać go do sądu.


Poza tym odwiedziła nas pani z OA. Tym razem inna niż zwykle, bo nasza nadal choruje. No i w sumie dobrze, że był ktoś inny, bo była okazja skonfrontować synka z nową osobą i dowiedzieć się czegoś nowego.
Kolejna osoba potwierdziła zatem, że syn jest wyjątkowo nadaktywny. Potrzebuje dużej ilości bodźców, nieraz bardzo silnych. Jego mózg pracuje na zwiększonych obrotach, więc zarówno ruchowo, jak i intelektualnie synek świetnie się rozwija. Na obecną chwilę dorównuje rówieśnikom, lub nawet niektórych przegonił. Niestety taki pobudzony mózg czasem dostaje "czkawki", stąd napady histerii u synka. W przyszłości najprawdopodobniej czekają nas zajęcia z integracji sensorycznej.
Możliwe, że z czasem to pobudzenie się wyciszy. Możliwe, że to pobudzenie to efekt niedojrzałego układu nerwowego.
Jeśli jednak mózg nie zwolni, możemy mieć do czynienia z ADHD, problemami z zachowaniem ale też dużą inteligencją.


Tak, wiem. Powyższe diagnozy są troszkę na wyrost, bo mówimy jednak o półrocznym dziecku (za kilka dni synek kończy 6 miesięcy). Ale na obecną chwilę jego pobudzenie bywa męczące. Chociażby częstotliwość pobudek w ciągu nocy, albo histeryczne reakcje na zloty rodzinne...


Zapytaliśmy też o przyszłość naszej rodziny. Chcielibyśmy mieć w przyszłości więcej dzieci, a raczej są nieduże szanse na rodzeństwo biologiczne synka. W naszym ośrodku przyjęło się, że wniosek o drugą adopcję składa się najwcześniej rok po rozpoczęciu pierwszej pieczy...  Niektórzy pewnie pomyślą, że oszaleliśmy - jedno ADHD w domu potrafi człowieka przytłoczyć. W naszym przypadku działa raczej jako wyzwanie. Bo kto niby miałby sobie z tym lepiej poradzić, jak nie my?



czwartek, 3 stycznia 2019

Piecza 17.-18. tydzień

O Świętach były osobne wpisy więc już nie będę do tego wracać.
Sylwestra spędziliśmy u moich rodziców. Synek pierwszy raz nocował poza domem i trochę się obawiałam czy da radę się przespać w obcym łóżeczku. Okazało się, że strach ma wielkie oczy. Syn się jedynie zbuntował na kąpiel w obcej wannie (ciekawe co będzie z basenem, który planujemy w styczniu). Co do spania to synek zasnął bez problemu o swojej stałej porze i budził się jak zwykle o godz. 2.00 i o 6.00 na karmienie.

W międzyczasie odwiedziliśmy kardiologa na NFZ- synek był umówiony zaraz po urodzeniu bo wykryto u niego jakieś szmery w serduszku. Na szczęście serce jest zdrowe, szmerów obecnie brak. Natomiast pani kardiolog zwróciła uwagę na nietypowy wygląd synka - mianowicie na małą żuchwę. Zobaczymy jak się sprawa rozwinie, ale zapytam o to neonatologa. Może zleci jakieś dodatkowe badania.


Szczepienie po raz kolejny zostało odwołane z uwagi na nieduży katar dziecka oraz na jednorazową gorączkę (dzień przed planowanym szczepieniem).
Uwaga, uwaga! Pediatra wypatrzyła pierwszy ząbek!!! Ja tam nic nie widzę co prawda, ale babka chyba wie co mówi. Poza tym patyczkiem coś tam w buzi wystukała...


Pani z OA też nam się trochę pochorowała, więc nasze comiesięczne spotkanie również zostało przesunięte na "niewiadomokiedy".


W sądzie cisza.