środa, 16 grudnia 2015

Pierwsza wizyta w OA

Dziś mieliśmy pierwsze spotkanie w Ośrodku.  Stresowaliśmy się i zastanawialiśmy jak to będzie. ..

Usiedliśmy razem na kanapie w niedużym pokoiku.  Na przeciwko nas w fotelach dwoje obcych ludzi. I zaczęło się odpytywanie. .. Jak to się stało, że nie mamy dzieci, jak u nas z pracą,  jak z mieszkaniem itp. Ogólnie nie było źle. :-) Niestety fakt, że póki co nie mam pracy tymczasowo jest dla nas przeszkodą w dalszej procedurze.  Mój mąż nie zarabia kokosów i nie byłby w stanie utrzymać trzyosobowej rodziny. Oczywiście wiadomo, że to co jest teraz to nie to samo co będzie za dwa lata, ale i tak procedura jest nieugięta.  Przy składaniu dokumentów musimy mieć zaświadczenia o zarobkach,  które potwierdziłyby stabilność materialną.


Tymczasowo więc jesteśmy zblokowani w procedurze adopcyjnej.  Jak dostanę stałą pracę to możemy wtedy składać dokumenty.

No to postanowienie na nadchodzący rok- znaleźć porządną robotę. Oby jak najszybciej.

czwartek, 22 października 2015

Znaki

 
Fajnie by było być Mamą pracującą. Tia.
 
Właśnie mnie zwolniono z pracy. Ot tak, redukcja etatów. Dziękujemy Pani. I praktycznie w ciągu 15 minut byłam już poza firmą. Ech życie... Doznałam lekkiego szoku, więc nawet nie odczułam jakiegoś smutku czy załamania.
Wróciłam do domu i co leży na trawniku pod klatką? Motylek! Wyleciał sobie jak ja dziś z pracy...

Dość szybko się ogarnęłam, strzeliłam sobie kieliszek naleweczki, powysyłałam kilka cv na prawo i lewo i poszłam spać...

Dzień kolejny. Trzeba się spotkać może z lekarzem, póki mi jeszcze nie wygasło ubezpieczenie. Przydałoby się jakoś w końcu leczyć to moje nadciśnienie. Idę sobie więc do przychodni, a na chodniku leży sobie jak gdyby nigdy nic smoczek. :-) Przyjemnie mi się zrobiło na myśl o brzdącu, który go używał. Chyba chłopaczek, bo kolorek niebieski...

Lekarz załatwiony jako tako (niestety kardiolodzy już w tym roku nie mają terminów, ale co się odwlecze to nie uciecze), leki zakupione. Co jak co, ale pracującej Mamie zawał nie jest potrzebny do szczęścia. Więc na spokojnie będę łykać to, co kazali.

Dzwoni telefon. Jest praca. W klubie dziecięcym nieopodal mojego domu. W poniedziałek rozmowa. Czyżby tamten smoczek był wróżbą?

Niby nie jest to praca marzeń, bo z doświadczenia wiem, że zarobki mizerne. Ale z drugiej strony nie ma co wybrzydzać póki co. No i doświadczenie dzieciowe się przyda.

No to chyba trzeba się cieszyć?

czwartek, 15 października 2015

My

RODZINA = MAMA + TATA + DZIECKO
Tak przynajmniej mamy w główkach zakodowane...

Spotkali się...
ONA wysoka blondyna, wrażliwiec, kociara.
ON wysoki blondyn, nadpobudliwiec, psiarz.

Przyszła miłość z dnia na dzień. Po tygodniu znajomości już wiedzieli, że to jest TO.
Po dwóch tygodniach wymienili się srebrnymi obrączkami na znak, że są razem.
Po półtora roku zaręczyny.  Potem długie przygotowania do ślubu i ślub.

Jeszcze przed ślubem zaczęli dawać szansę losowi. Czas upływał, ślub zaklepany i już jako państwo X mogli "legalnie" starać się o potomka.

Brak maleństwa.
3 x inseminacje
3 x in vitro
Jedna krótka ciąża i poronienie.
Niepłodność idiopatyczna.
Poczucie beznadziejności. Depresja i problemy w małżeństwie.

Przetrwali.

Jest mieszkanko, jest pies i kot. A mimo to nie ma nic.
Bo nie ma dziecka.

Decyzja podjęta. Telefon do OA. Spotkanie za dwa miesiące.