Niedziela.
Wizyta u maluszka, na razie z mężem. Obsługa pieluchowo butelkowa już z grubsza nasza.
Poniedziałek
Mąż wziął urlop na żądanie, ja zaklepałam zwolnienie lekarskie na tydzień. Okazało się że sporo naszych dokumentów jest już przeterminowanych, albo prawie przeterminowanych. Nie odwiedziliśmy więc malucha, tylko ogarniamy papierologię.
Zaświadczenia lekarskie - w przychodni rejonowej.
Odpis aktu małżeństwa - urząd miasta.
Wizyta w osrodku po blankiety do KRK.
Wizyta w KRK po zaświadczenia o niekaralności.
Wizyta w centrali firmy męża po zaswiadczenie o zarobkach.
Wizyta w OA żeby złożyć już komplet.
Wtorek
Mąż w pracy więc ogarniam sama. Ze starszakiem w pakiecie.
Pierwsze spotkanie chłopców, w sumie dość krótkie wyszło. Obydwaj bardzo przejęci. Szybko złapali kontakt.
Przed południem telefon z OA że mamy przygotowany wniosek o styczność. No to jedziemy po ten wniosek.
Zawozimy wniosek do sądu- godzina 14:30 złożone.
Wieczorem zamawiam dla maluszka na Frisco co się da - jedzonko, pieluszki, kosmetyki. Dostawa na czwartek rano będzie.
Środa
Dziś znów bez męża, ale z synkiem starszym jedziemy do malucha. W sumie dziś wyszło 6 godzin razem. RZ już nas mają trochę chyba dość.
Od 12:00 wydzwaniam do sądu co jakieś 2 godziny i dopytuję o sprawę. W koncu tuż przed 16 mam telefon - mamy styczność. Z uwagi na silne przeżycia maluszka ustalamy, żeby nie spieszyć się ze zmianą domku. Umawiamy się na piątek na przeprowadzkę. Mąż weźmie urlop.
Poinformowałam szefa co i jak. Był w szoku bo nie był wtajemniczony w sprawę adopcji. Od piątku zacznę macierzyński.
Około 20:00 jeszcze wizyta u siostry po resztę wyprawki.
Czwartek
Rano kolejne pranie i poprawianie materaca w łóżeczku (najniżej).
U maluszka byliśmy ze starszakiem w godzinach 12:00-18:00. Podczas jego drzemki pomagałam trochę przy pozostałych dzieciach.
Na odbiór maluszka mamy przywieźć pismo z sądu oraz swój zestaw ubranek (pani prosila, bo słabo u niej z ubrankami).
Wieczorem ostatnie zakupy jedzeniowe.
Piątek
Poranek spokojny, bez spiny. Około 11 ruszyliśmy do sądu po papier. Oryginały postanowienia wysłano pocztą więc dostaliśmy odpisy, żeby mieć jakiś papier w ręku by móc odebrać maluszka od RZ.
Około 13:00 byliśmy u RZ, młody spał więc trochę sobie jeszcze pogadaliśmy zanim go mogliśmy odebrać. Po pobudce został przebrany w nasze ubranka i mogliśmy ruszać.
Po drodze chłopaki nam sie pospali, więc podróż upłynęła w ciszy.
Popołudnie i wieczór już w domu. Chłopaki spędzali ze sobą dużo czasu aż w końcu bateryjki się wyczerpały...
Aż miło popatrzeć na zdjęcie. Kochana, cieszę się z Wami. Przed Wami trudny czas adaptacji, ale wierzę, że podołacie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam