piątek, 14 września 2018

Piecza - drugi tydzień

Syn skończył 9 tygodni.

No to lecim:
- kolki wieczorowo-nocne nadal nam męczą synka (i nas przy okazji). Czyli to nie wina mleka była. Po prostu taki jego urok.
Przysiady z dzieckiem pomagają ale na krótko.
Ostatnio jada mniejsze porcje za to częściej. Może to jest jakaś jego metoda walki z tymi kolkami? Czas pokaże.
Karmię na zawołanie- bywa że 12 razy na dobę. Średnia dobowa ilość zjadanego mleka to 18-20 jednostek (miarek). Trochę mało ale zaczynaliśmy od 16 jednostek na dobę. Czyli jest postęp. Waga rośnie prawidłowo.

- Zdarza się synkowi utrzymać w ręku grzechotkę. Troszkę wodzi wzrokiem za moją twarzą i za przesuwanymi zabawkami, ale raczej jest to mętne spojrzenie. Nocne spanie nadal maksymalnie 5 godzin.


- z lekarzy zaliczony neonatolog i ortopeda. Wszystko w normie. Szczepienie na żółtaczkę i pneumokoki (dla wcześniaków bezpłatne) zaliczone. Pozostałe szczepienia za 2 tygodnie. Na drugi dzień po szczepieniu pojawiła się gorączka 38,3. Po podaniu Pedicetamolu już nie wróciła.


- zadzwoniłam do sądu dowiedzieć się kiedy rozprawa. Dowiedziałam się, że sędzia zadecydował aby wysłać do nas kontrolnie kuratora zanim dojdzie do rozprawy. Ta wizyta raczej nie będzie zapowiedziana- czyli muszę jako tako pilnować porządku, co przy dziecku i dwóch liniejacych futrzakach jest nie lada wyzwaniem. Pani z Ośrodka powiedziała że takie wizyty się zdarzają i że to nic strasznego. No niech tak będzie.





3 komentarze:

  1. Nocne spanie przez 5h to chyba całkiem niezły wynik przy takim maluszku :)
    A powiedz jak tam zwierzyniec przyjął nowego członka rodziny. Większe zainteresowanie wzbudza czy raczej jakby wasz synek od zawsze był w domu?
    Dużo zdrowia dla Maleństwa, niech się rozwija jak najlepiej i niech już te kolki przestaną go męczyć.
    Pozdrawiam, K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zwierzaki w pełni zaakceptowały nowego człowieka w domu. Kot standardowo zachowuje bezpieczną odległość a pies pilnuje przy karmieniu i kąpaniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Spokojnie, u nas też był kurator, dwa razy. Pierwszy raz zupełnie znienacka. Mąż unieruchomiony bo kolano po operacji, ja w rozsypce lekkiej bo Ryś non stop płakał, i do tego moja mama w ogrodzie utaplana ziemią, bo lawendę sadziła😂Kuratorka była zachwycona, powiedziała, że to dla niej zawsze miła odmiana, wizyty u rodzin adopcyjnych, bo jednak częściej jeździ do tych dysfunkcyjnych. Więc głowa do góry, będzie git😊Ucałuj chłopaczka 😙

    OdpowiedzUsuń