Za nami pierwszy dzień warsztatów. Mimo prawie 3-godzinnych zajęć uważam, że świetnie spędziliśmy czas.
Rozmawialiśmy o tym, co nami kierowało, że zdecydowaliśmy się na adopcję. Nie chcę tutaj teraz streszczać zajęć - bo uważam, że każdy powinien sam to przeżyć i takie streszczenia nic mu nie dadzą.
Pojawił się też ponownie temat preferencji odnośnie dzieci. I zaskakująco wyszło, że nadrzędnym kryterium w naszej grupie nie jest stan zdrowia dziecka czy nałogi rodziców biologicznych. Okazało się, że 3/4 osób z grupy nie zdecydowałoby się na adopcję dziecka innej rasy (ja się tu zaliczam, po prostu nie widzę siebie w roli matki czarnoskórego dziecka). Co ciekawe mój mąż ma w tym względzie zupełnie inne zdanie - dla niego rasa dziecka jest obojętna...
No i się teraz zastanawiam - czy ja jestem rasistką? Naprawdę nie mam uprzedzeń. Po prostu coś mi nie gra w takim układzie - biali rodzice, kolorowe dziecko...
ech... mam teraz o czym myśleć...
P.S. Mamy zadaną naszą pierwszą pracę domową - napisanie listu do dziecka. I to nie jest jakieś tam fikcyjne dziecko. List ten zostanie dołączony do naszej teczki i będzie dostępny w Ośrodku wtedy, gdy nasze pełnoletnie dziecko zapragnie szukać korzeni biologicznych. Nasz list dostanie do ręki jako pierwszy dokument.
Trudne zadanie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz