Wczoraj zabraliśmy synka do domu. Dzień po tym jak się poznaliśmy. Ekspres!
Ale po kolei...
Rano pojechałam do synka sama, komunikacją miejską. Mąż nie mógł wziąć wolnego w pracy.
Rany jak ja nie lubię komunikacji miejskiej. No ale dotarłam.
Spędziłam z małym około 6 godzin. Obsługa pieluchowo-butelkowa już należała do mnie.
Mały budził się tylko na jedzonko, więc miałam sporo czasu na smsy i telefony i ogólnie dopinanie różnych spraw.
Około 15:30 dostałam telefon od opiekuna prawnego, że jest zgoda z sądu żeby małego zabierać.
Pojechałam więc do OA po papier (znów ta komunikacja miejska brrr) a potem z powrotem do synka. Mąż w tym czasie zdążył już dojechać do nas z pracy.
Wiem, że niektórzy pytają co dostajemy razem z dzieckiem "na wynos". No to mu nie dostaliśmy zbyt wiele: napoczeta puszka mleka którym mały jest karmiony oraz ubranko w którym akurat był. No i jego papiery, skierowania do lekarzy itd. Reszta nasza.
Zwierzaki przyjęły go bardzo dobrze. Kot trochę panikowal jak słyszał płacz, a tak to ogólnie olewka. Pies pilnuje nas przy każdym karmieniu a tak to też raczej olewa temat.
W ciągu dnia synek jest jak aniołek. Je, śpi i trawi. Cała filozofia.
Pierwsza noc była trudna. Prawdopodobnie mały zorientował się, że jest w nowym miejscu i nie dawał się uspokoić. Z drobnymi przerwami nie spał od 23.00 do 3 nad ranem. W końcu zasnął wyczerpany i spał do 7:30. Luksus jak na noc z noworodkiem.
W dzień znów zamienił się w aniołka.
Zobaczymy jak będzie dalej.
Rano na chwilę wpadli moi rodzice na kawę i przywitanie wnuka. Mały spał więc nie widział gości. Wieczorem wpadną drudzy rodzice i pewnie będzie podobnie.
A potem kolejna NOC przed nami...
Cudownie 😍 Będzie dobrze, noce też się unormują. A nawet jeśli nie, to i tak nie będziesz wspominać tych najcięższych chwil, tylko te szczęśliwe. Ja np nie pamiętam już, że nasz mały ciągle płakał i aż mi się wierzyć nie chce, jak mój mąż mi to przypomina. Mowi, że albo spał, albo płakał. Ja pamiętam raczej, jak zaczął się uśmiechać, jak go karmiliśmy, przytulaliśmy i jak nam było dobrze. Czasem faktycznie mam takie przebłyski, jak biegiem wracałam że spaceru, albo jak wykończona nosiłam go w nocy, albo to są właśnie tylko przebłyski. Cieszę się Waszym szczęściem. To, że tak szybko macie synka w domu jest chyba rekompensatą za te miesiące oczekiwania. Powodzenia i czekam na dalszą relację z Waszego wspólnego życia 😊
OdpowiedzUsuńTempo rzeczywiście ekspresowe... I widoczna z miana w nastroju.
OdpowiedzUsuńPozdr
M
Bardzo się cieszę Waszym małym dużym szczęściem. Też myślę o adopcji i Twój blog dodaje mi nadziei że warto podjąć tą trudną walkę o tak duże szczęście :-) Jestem z Wami - kciukasy trzymam :-)
OdpowiedzUsuńale blysk - a kiedy kupiliście to, co potzreba?
OdpowiedzUsuńPrzez cały okres oczekiwania kompletowalismy wyprawkę. Większość to rzeczy używane zbierane po rodzinie. Po poznaniu synka dokupislusmy tylko mleko, pieluchy i kosmetyki których mały używa.
UsuńBo to chyba zależy od miejsca skąd odbieramy dzieciątko. My nie dostaliśmy nic, nawet smoczka swojego córeczka nie dostała :(
OdpowiedzUsuńZnajomi zaś dostali wyprawkę w postaci ciuszków, zdjęć i innych rzeczy. Ale to jest nieistotne. Najważniejsze to ten mały wielki Skarb, którego teraz tulicie i kochacie!
Super, że tak szybko mogliście zabrać synka do domu. My gdy jechaliśmy poznać córeczkę to już z ubrankami i nosidełkiem, bo wiedzieliśmy, że już w tym samym dniu zabieramy córeczkę do domku.
😁 gratulacje dla Was i WasEgo małego szczescia😉wreszcie razem
OdpowiedzUsuń