środa, 26 grudnia 2018

Boże Narodzenie 2

Po ostatnich wyczynach syna byłam pełna obaw co do kolejnego spotkania rodzinnego. W dodatku podróż trwająca minimum godzinę w jedną stronę - to również mogło wpłynąć na humory dziecka. Umówiliśmy się zatem, że jak tylko sytuacja okaże się nie do opanowania, to rzucamy wszystko i wracamy do domu.
Sama podróż minęła przyjemnie - młody trochę spał, a trochę obserwował świat.
Na miejscu było fajnie przez 10 minut i znów się zaczął cyrk. Synek był głodny, ale nie był w stanie jeść bo wył. Poszliśmy do jak najbardziej odizolowanego i wyciszonego pomieszczenia i przez pół godziny walczyliśmy z histerią. Stopniowo syn się uspokajał i w końcu nawet udało się nam wywołać uśmiech na jego twarzy. Zjadł obiadek, poszliśmy do reszty gości (w tym gromadka głośnych dzieci), a syn nadal się uśmiechał.
Do końca wizyty humor synka już nie opuścił. Rozdawał uśmiechy na prawo i lewo, gadał po swojemu, a jak się zmęczył to po prostu zasnął bez marudzenia.


Nie wiem co mam myśleć o tych jego histeriach. Bo to nie jest po prostu płacz. To jest wycie, intensywne machanie rączkami i nóżkami, hiperwentylowanie się. I pojawia się nagle, a potem nagle przechodzi... Może to kwestia charakteru, to trudno, trzeba się będzie przyzwyczaić. Jeśli jednak jest to jakiś problem zdrowotny to chciałabym mu jakoś pomóc...

wtorek, 25 grudnia 2018

Boże Narodzenie 1

Dziś lepiej.
Głowa napiernicza mnie mniej. Syn też o kilka decybeli cichszy. Czy nie mogłoby być tak wczoraj?!
Ale najwyraźniej syn nie przepada za zlotami rodzinnymi. Jak tylko zaczął się nakręcać to zwinęliśmy się do domu. A na znajomym gruncie zamienił się w aniołka.
Jeszcze tylko przetrwać jutro...


poniedziałek, 24 grudnia 2018

Wigilia

Dzień zaczął się nawet fajnie. Syn wyjątkowo dobrze spał w nocy, więc wydawałoby się, że wypoczęte dziecko (i jego mama) to zwiastun miłego dnia...
Od rana bolała mnie głowa. Jestem meteopatką, więc wiedziałam, że to znak, że będzie padać.
Zaczęło się. Histeria numer jeden. Spoko. Damy radę. A bo to pierwszy raz? Fakt, z bólem głowy trudniej zachować spokój. Ale damy radę...
Histeria numer dwa. I zwrócone jedzenie praktycznie w całości. Aha jakaś drzemka miała być po drodze? Ups. Przegapiło się.
Wrócił mąż z pracy. Względny spokój. Syn zasnął na 15 minut. Czas na ogarnięcie się. O, wstał. Dajmy mu obiad zanim go ubierzemy wyjściowo. Będzie ładnie wyglądać chociaż na wejście.
Wigilia nr jeden - u teściów. Godzina spokoju i znów cyrk. Histeria numer trzy. Do tego litania "dobrych rad", no bo na pewno coś go boli. A może zrób to. A może zrób tamto... aaaaaaaa! Wybuchłam i powiedziałam teściowi, co myślę o jego dobrych radach. Ten strzelił focha (już wiem po kim ma to mój mąż). Syn wyje. Ja siedzę z młodym sama w kuchni i śpiewam kolędy. A nuż zaśnie? W końcu mąż go zabrał ode mnie (ja zapłakana). Młody padł na pół godziny. Szybko się zmyliśmy.
Po południu sypnęło śniegiem.
Wigilia numer dwa - u moich rodziców. Przyjechaliśmy dwie godziny spóźnieni. Syn z glutem. Ja z podkrążonymi oczami. Młody stęka i kwęka. No tak - w końcu nie spał pół dnia. Chwilka drzemki. I co? Już?! Wróciliśmy do domu. Syn padł tak jak stal, w ubraniu. Trudno, niech śpi.
Alleluja!


czwartek, 20 grudnia 2018

Piecza - 16. tydzień - przedświątecznie

W tym tygodniu synek miał mieć szczepienie, ale zgodnie z przewidywaniami zostało ono odroczone. Lekkie przeziębienie nadal się utrzymuje, więc nie ma co ryzykować. Za dwa tygodnie spróbujemy jeszcze raz.


Ostatnie dwa dni syn mocno dokazywał. Histerii nie było końca. Zdarzały już mu się jednorazowe napady histerycznego płaczu, jednak zazwyczaj mijały one po jakiejś godzinie. Tym razem ataków wycia było kilka i zeszło się prawie dwa dni... Myślałam, że może wreszcie zęby idą, ale to nie to. Nie umiem tego rozszyfrować.
Synek już prawie samodzielnie siedzi. Ale nie potrafi się jeszcze podnieść z pozycji leżącej na plecach do siedzącej. Ale ćwiczy wytrwale, więc możliwe że jeszcze w tym roku opanuje tę umiejętność.


Powoli szykujemy się na święta. Upiekłam tradycyjnie stos pierniczków. Zeszło mi się cztery godziny, ale warto było. Święta będziemy mieć w rozjazdach, więc za każdym razem będziemy zabierać ze sobą miskę pierniczków.


Sprawa sądu nie ruszona.

piątek, 14 grudnia 2018

Piecza - 15. tydzień

Do sądu nie dzwoniłam. Nie ma sensu. Strajki przecież i pewnie i tak nic nowego bym się nie dowiedziała.

Co do synka - zdrowie trochę lepiej, chociaż kaszel nadal się utrzymuje. Obawiam się, że w tej sytuacji może nie dojść do szczepień. No ale jak nie teraz to później. Zdrowie najważniejsze.

Synek nadal próbuje siadać, ale nadal bardzo nieporadnie. Jak nie ma podpórki pod plecami to go przewracam, żeby jednak się nie garbił.

Apetyt dopisuje, chociaż najchętniej syn by jadł już tylko słoiczki z warzywami, ewentualnie kaszkę. Mleko jest ble i tylko w nocy "na śpiocha" jakoś wchodzi.

Za to pierwszy raz synek się zaśmiał w głos. Zaraz po śmiechu co prawda był płacz (chyba się wystraszył wydanego przez siebie dźwięku), ale i tak można powiedzieć, że jakiś tam kolejny etap rozwoju nastąpił.

Synek skończył 5 miesięcy.



piątek, 7 grudnia 2018

Piecza - 14. tydzień

Dzwoniłam do sądu i lipa. Dla nas terminu jeszcze nie ma. A te terminy co ludziom wyznaczają sędziowie to już są na przyszły rok... Czyli w tym roku już się nie załapiemy.

Przegrzebałam fora internetowe żeby zobaczyć ile z reguły ludzie czekają na rozprawę. Wyszło, że najczęściej około pół roku. Rekordziści czekali 11 miesięcy... Miejmy nadzieję, że nie przyjdzie nam bić tego rekordu.

A poza tym rośniemy. Z uwagi na długie nogi zakładam synkowi pajace w rozmiarze 74. Są trochę na niego za szerokie ale trudno. Taki nam się chudy szczypiorek trafił.

Co do rozszerzania diety to wprowadziliśmy synkowi owoce. Spotkało się to z olbrzymim zadowoleniem. No cóż, które dziecko nie lubi słodkich owoców?

Problemy z brzuszkiem praktycznie już minęły.


Pojawiło się u synka przeziębienie - takie z katarem, kaszlem i lekką gorączką. Do tego ból i zaczerwienienie dziąseł. Czyżby ząbki się szykowały do ataku?

piątek, 30 listopada 2018

Piecza - 13. tydzień

W temacie rozprawy bez zmian.

Synek już ładnie wyregulowal sobie sen. Zdarza się nawet, że przesypia całą noc. Są to jednak jednostkowe przypadki na razie. Najczęściej mamy pobudkę w okolicach 2.30 na siku i butlę.
Apetyt ładnie dopisuje. Słoiczek z warzywami dostaje raz dziennie, a tak to mleczko. Z warzyw nie polubił szpinaku, czyli jest normalnym dzieckiem. :-) Od grudnia zacznę wprowadzać mu jeszcze owoce.
Synek próbuje sam siadać. Na razie mu w tym przeszkadzam, bo wydaje mi się że to za wcześnie. Jak widzę że "siedzi" taki zgarbiony, to go przewracam na plecki.
Za to leżenie na brzuszku to nuda. Zaraz zaczyna marudzić albo obraca się na plecy i wpycha rączki do buzi. Właściwie te rączki to ciągle w buzi trzyma...
Po grzechotki nie sięga sam, ale jak mu wsadzić coś w rączkę to trzyma. I zdecydowanie lewa rączka jest w tym trzymaniu lepsza.

I wybitnie uwielbia się kąpać. Normalnie szaleństwo jakieś. Połowa wody zwykle wychlapana. W związku z tym planuję zabrać go na basen taki dla dzieci, jak tylko skończy pół roku. Ciekawe czy też będzie tak szaleć.


piątek, 23 listopada 2018

Piecza - 12. tydzień

Co u nas?
- szczepienie na rotawirusy zaliczone
- badanie ogólne moczu synka i morfologia zaliczone - wszystko w normie
- ponowna wizyta pani z OA - jak zwykle sympatycznie
- apetyt synkowi dopisuje - potrafi zjeść już cały słoiczek za jednym posiedzeniem
- terminu rozprawy brak

- przyszła paczka od Streetcom.pl z produktami do testowania. Jak na razie reakcja pozytywna, bez uczuleń czy podrażnień.



- powoli już myślimy o Świętach. Dla rodziców zamówilismy fotokalendarze ze zdjęciami synka. Jeden kalendarz też zamówilismy dla siebie - będzie na pamiątkę.

Ciekawe czy nasza rozprawa odbędzie się jeszcze w tym roku...

piątek, 16 listopada 2018

Piecza - jedenasty tydzień

Terminu rozprawy nadal nie ma. A w związku z tym że mija kolejny miesiąc to znów będziemy mieć wizytę pani z OA (powinna odbywać się raz w miesiącu w trakcie pieczy). No nic to. Pogadamy sobie i opowiemy co u nas.

Zaliczyliśmy kolejną wizytę u neurologa. Oczy synka już w porządku- wodzi wzrokiem jak ta lala. Tym razem pani się przyczepiła do napięcia mięśniowego w rączkach. Wydaje mi się że trochę diagnoza na wyrost. Mały miał po prostu fatalny humor - a trudno żeby podczas płaczu rączki były rozluźnione... No ale zobaczymy. Mamy masować i rehabilitować, a w styczniu kolejna wizyta.

Kolki nie odpuszczają. Zastanawiam się czy młody nie ma jakiejś nietolerancji pokarmowej, bo trochę za długo to trwa. Niestety z wywiadu środowiskowego nie mamy informacji, czy w rodzinie synka była celiakia czy inne zaburzenia trawienia...

W związku z tym, że młody skończył już 4 miesiące zaczęliśmy ostrożnie rozszerzać dietę. Brzuszek reaguje jak zwykle. Używamy na razie słoiczków żeby wybadać co mu smakuje a co nie. No i już wiem, że dynia jest super a brokuł zdecydowanie nie. Skoro tak to zrobię dynię samodzielnie i będę mu podawać...


Jakiś czas temu zarejestrowałam się na stronie streetcom.pl. To takie miejsce gdzie wypełnia się ankiety. Jeśli twoje odpowiedzi pokazują że jesteś odpowiednią osobą  to dostajesz produkty do testowania. No i załapaliśmy się - w przyszłym tygodniu przyjdzie paczka kremów na odparzenia dla synka. Nowy Sudocrem. Jupi!


czwartek, 8 listopada 2018

Piecza - dziesiąty tydzień

Pyk- minęło 10 tygodni z synkiem. Młody kończy 17 tygodni już.
Synek rośnie cały czas. Aktualnie ma 63 cm "wzrostu".
Robimy szczepienia dalej razem z kalendarzem. Apetyt średnio dopisuje ale ujdzie. I jest po prostu normalnie...

....
Koty u rodziców:

Nasza kotka na straży:

czwartek, 1 listopada 2018

Piecza - dziewiąty tydzień

Najważniejsze z tego tygodnia to to, że był kurator! Był całe pięć minut.
Pani nawet butów nie zdjęła. Wyszła z założenia, że jesteśmy już wystarczająco wymaglowani przez pracowników Ośrodka więc na szybko spisała sobie tylko nasze dane i wiek synka. Bo coś w notatce trzeba napisać...
Syn akurat spał więc nie zauważył wizyty. Pani tylko na moment zajrzała do niego do łóżeczka, zachwyciła się maluszkiem i poszła.
No ale była, czyli proces ruszył do przodu. W przyszłym tygodniu będę dzwonić do sądu i się dopytywać o termin rozprawy.


Poza tym mamy sezon chorobowy w pełni. Mąż przeziebiony, ja z grypą. Młody jakoś jeszcze się trzyma przy zdrowiu.
Ostatnie trzy dni przeleciały mi przez palce, bo leżałam z gorączką. Mój jedyny wysiłek w ciągu dnia to karmienie i przewijanie. Dział rozrywki przejął tatuś. A sprawy domowe odłożone czekają na lepsze jutro...





piątek, 26 października 2018

Piecza - ósmy tydzień

U nas nic nowego.

Zaliczyliśmy nefrologa który uznał że nerka młodego nie wygląda źle. Mamy tylko regularnie badać mocz żeby upilnować temat ewentualnych bakterii. A same zmiany w nerce to zmiany rozwojowe, które stopniowo powinny zanikać.

Dotarło do nas pismo z sądu informujące, że poszła prośba do Ośrodka adopcyjnego o opinię w naszej sprawie. Pismo szło do nas 2 tygodnie! Polecony...

A tak to cisza. Kuratora brak.


czwartek, 18 października 2018

Piecza - siódmy tydzień

Kolejna wizyta kontrolna - młody waży już prawie 4,5 kg. Jak na trzymiesieczniaka to tak sobie. Ale goni.
Jedna z nerek ma podejrzaną budowę. Idziemy z tym do nefrologa na kontrolę.


Zaliczyliśmy szpital.
Młody wywalił gorączkę, jadłowstręt oraz brzydkie k... Skończyło się odwodnieniem i kroplowką.
A wyniki badań w normie więc nie wiadomo o co chodzi.
Po kroplowce wypisali nas do domu.


Do ośrodka dotarło dopiero pismo z sądu z wnioskiem o opinię. Pismo nadano 11 października. Widać, że w sądzie się nie spieszą...


piątek, 12 października 2018

Piecza - szósty tydzień

Syn kończy 13 tygodni.

Rośnie jak na drożdżach. Niektóre ubranka w rozmiarze 62 są już za krótkie. Syn ma bardzo długie nogi.
Apetyt dopisuje ale nadal są to małe porcje.



Wprowadziliśmy stałe punkty dnia:
godz. 10.00 spacer minimum godzina
godz. 20.00 kąpiel, potem masaż z oliwką i ostatnie karmienie przed snem

Nocne spanie nadal max. 5 godzin ciągiem. Ale bywa krócej. Dziś akurat była gorsza noc i pobudka równo co 3 godziny.


Doczekaliśmy się wreszcie wizyty pani z OA. Miło i sympatycznie. Pogaduchy przy herbatce i ciachu. Pytała głównie o sprawy organizacyjne, kto się czym zajmuje przy dziecku. I spisała sobie wszystkie wizyty lekarskie syna i ich wyniki. Spotkanie trwało jakieś 2 godziny.

Kurator jak na razie się nie pojawił. Ech.



piątek, 5 października 2018

Piecza - piąty tydzień

Synek skończył 12 tygodni.

Z tej okazji zrobiliśmy taką pamiątkę - moja mama dostanie ją wkrótce na urodziny.


Jedzenie - z dnia na dzień syn zaczął jeść więcej. Teraz dzienna norma to 22 jednostki.
Podejrzewam że wcześniejsze problemy z apetytem to efekt uboczny szczepień.
Niestety nadal je często, małymi porcjami.
Sprawa kolki powoli odchodzi w zapomnienie. Nadal od czasu do czasu podaję mu Sab Simplex ale to już raczej rzadkość. Uff...

Rozmiarowo jeszcze wchodzimy w 62 ale już niektóre ubranka są ciasnawe. Syn jest chudy i długi...

Zaczęliśmy chustowanie! Syn dał się wreszcie przekonać do takiej formy spacerowania, co mnie bardzo cieszy. Wózek mi jakoś nie leży od początku. Stanowimy atrakcję osiedlową, bo chustowanie nie jest zbyt popularne w sąsiedztwie. No cóż. Ktoś musi być pierwszy.
Na zdjęciu moje pierwsze próby wiązania- jeszcze słabo naciągnięte. Ale wierzcie że już się poprawiłam.


Kurator nadal się nie pojawił. Za to umówiłam się wstępnie na przyszły tydzień z panią z OA na wizytę. Pamiętam, że obiecałam jej kiedyś ciasto. No skoro obiecałam to muszę zrobić.
W związku z planowaną wizytą zamówiłam w Internecie taką szafę z materiału, żeby okiełznać bajzel okołoubrankowy. No bo jakiś względny porządek musi być! Szafa miała być granatowa. Przysłali coś koloru buraczkowego... ech...



No to tyle na razie. Jest bosko.


czwartek, 27 września 2018

Piecza - czwarty tydzień

Synek kończy 11 tygodni.
Waga dobiła do 4 kg, czyli podwoił praktycznie wagę urodzeniową.

Syn już wodzi wzrokiem za nami i zaczął się do nas uśmiechać. Potrafi obrócić się z brzuszka na bok. Nie pojawiło się jeszcze głużenie, ale język intensywnie ćwiczy. Czasem sobie tak cmoka leżąc w łóżeczku.

Z lekarzy - okulista zaliczony. Wszystko w normie.
Kolejne szczepienia zaliczone - tym razem Hib i dodatkowo rotawirusy. Na drugi dzień po szczepieniu znów pojawiła się lekka gorączka.
Kolejne szczepienia w listopadzie zaplanowane.

Pojawiła się u syna ciemieniucha. Na szczęście dość szybko schodzi. Smarujemy oliwką i wyczesujemy.

Ostatnio syn ma gorszy apetyt i gorzej śpi. Pobudki co 2,5-3 godziny niezależnie od pory dnia czy nocy... Kto mi popsuł dziecko się pytam?! Ja potrzebuję snu! Najgorszego dnia zjadł tylko 15 jednostek. Z dnia na dzień jest lepiej ale jeszcze nie doszliśmy do 20 z powrotem.

Tuż przed pojawieniem się ciemieniuchy u syna pojawiła się czerwonawa wysypka na całym ciele. Nie wiem czy to jakaś reakcja alergiczna (zaczęliśmy podawać po trochu innego mleka) czy to była tylko przygrywka przed ciemieniuchą...

Sprawy sądowe stoją w miejscu na razie.

sobota, 22 września 2018

Konsultacje - cennik

Na specjalną prośbę zamieszczam cennik naszych wizyt lekarskich.

pediatra wizyta domowa - 180 zł
ortopeda + usg bioderek - 180 zł
laryngolog - 100 zł
usg brzuszka i przezciemiączkowe - 110 zł
neurolog - 150 zł
okulista - 210 zł

szczepionka na rotawirusy - 299 zł

Na razie tyle.

piątek, 21 września 2018

Piecza - trzeci tydzień

Syn kończy 10 tygodni.

Rajd po lekarzach kontynuowany (wszystko prywatnie). Zaliczony laryngolog, usg brzuszka i głowy oraz neurolog. Większość badań pozytywnie. Niestety wcześniactwo daje o sobie znać przy percepcji wzrokowej synka - opóźnienie mniej więcej o 2 miesiące. Młody słabo skupia wzrok oraz nie reaguje na słabe źródła światła. Powinien podgonić z czasem. Póki co pokazujemy mu czarno-białe obrazki żeby pobudzać jego mózg. Niespecjalnie zwraca uwagę na te obrazki ale pokazujemy. W końcu je zauważy.
Neurolog powiedział też żeby nie wkładać młodemu grzechotki do rąk. Jak przyjdzie pora to sam po nią sięgnie. Na razie skupić się na łapaniu rączki za rączkę.

Z pilnych lekarzy szukamy więc jeszcze okulisty dla wcześniaków.

Kolki nadal na tapecie. Podajemy mu regularnie Esputicon i jest ciut lepiej. Planujemy jeszcze wprowadzić Sab Simplex.

W nocy nadal śpimy po 4-5 godzin. Raz się udało 6 godzin przespać. Święto.

I rośniemy. Rozmiar 56 już całkiem poszedł w niepamięć...



Aha i jeszcze jedno. Z dnia na dzień syn uznał nagle że zasypiamy tylko ze smoczkiem. Jak wcześniej smoczek mógł nie istnieć tak teraz jest to najlepszy przyjaciel.

piątek, 14 września 2018

Piecza - drugi tydzień

Syn skończył 9 tygodni.

No to lecim:
- kolki wieczorowo-nocne nadal nam męczą synka (i nas przy okazji). Czyli to nie wina mleka była. Po prostu taki jego urok.
Przysiady z dzieckiem pomagają ale na krótko.
Ostatnio jada mniejsze porcje za to częściej. Może to jest jakaś jego metoda walki z tymi kolkami? Czas pokaże.
Karmię na zawołanie- bywa że 12 razy na dobę. Średnia dobowa ilość zjadanego mleka to 18-20 jednostek (miarek). Trochę mało ale zaczynaliśmy od 16 jednostek na dobę. Czyli jest postęp. Waga rośnie prawidłowo.

- Zdarza się synkowi utrzymać w ręku grzechotkę. Troszkę wodzi wzrokiem za moją twarzą i za przesuwanymi zabawkami, ale raczej jest to mętne spojrzenie. Nocne spanie nadal maksymalnie 5 godzin.


- z lekarzy zaliczony neonatolog i ortopeda. Wszystko w normie. Szczepienie na żółtaczkę i pneumokoki (dla wcześniaków bezpłatne) zaliczone. Pozostałe szczepienia za 2 tygodnie. Na drugi dzień po szczepieniu pojawiła się gorączka 38,3. Po podaniu Pedicetamolu już nie wróciła.


- zadzwoniłam do sądu dowiedzieć się kiedy rozprawa. Dowiedziałam się, że sędzia zadecydował aby wysłać do nas kontrolnie kuratora zanim dojdzie do rozprawy. Ta wizyta raczej nie będzie zapowiedziana- czyli muszę jako tako pilnować porządku, co przy dziecku i dwóch liniejacych futrzakach jest nie lada wyzwaniem. Pani z Ośrodka powiedziała że takie wizyty się zdarzają i że to nic strasznego. No niech tak będzie.





niedziela, 9 września 2018

Piecza - pierwszy tydzień

Synek jest z nami już tydzień.
W rodzicielstwo weszliśmy jak w masło. Bez bólu.
Noce się trochę uspokoiły - syn potrafi przespać ciągiem 5 godzin.
Żywienie- tu były małe przeboje. Karmimy go mlekiem kozim (takie miał dotąd podawane). Na chwilę jednak odeszlismy od tego koziego na próbę i podawalismy mu zwyczajny Bebilon AR. Niestety skończyło się mega kolką oraz ulewaniem... Wróciliśmy do koziego. Niech będzie i tak.


NASZ PATENT NA KOLKI
Sprzedał to nam sąsiad jak się poskarżyłam w sprawie kolek. Bierzemy małego na ręce i robimy tak przysiady. Serie po 10 przysiadow. Zmiany wysokości powodują rozluźnienie brzuszka. Tak wiem, męczące. Ale u nas bardzo się to sprawdziło...

Lekarze - powoli zaczynamy maraton. Na razie zaliczony tylko pediatra. Póki co wszystko ok. Synek zdrowy i praktycznie podgonił dzieciaki w swoim wieku. Oby tak dalej!


środa, 5 września 2018

Powoli się organizujemy

W poniedziałek byliśmy w sądzie po oryginał postanowienia o pieczy. Musieliśmy być obydwoje niestety bo każdy z nas musi odebrać swój papier osobiście.
Potem z tym zaświadczeniem pojechaliśmy do mojej pracy - zrobiłam ksero z odpowiednio zamazanymi danymi i dałam razem z moim wnioskiem o urlop macierzyński. Cały mój dział wyskoczył do nas do samochodu żeby choć na chwilę zobaczyć małego...

W poniedziałek też zadzwoniłam do okolicznej przychodni i zapisałam małego do pediatry na przyszły tydzień. Przed wizytą jeszcze trzeba się będzie zarejestrować- niestety na stare dane małego póki co.

Środa  - wisiałam cały dzień na telefonie żeby poumawiac synka do różnych specjalistów. Stwierdzam kategorycznie, że NFZ to jakaś porażka. Skończyło się na tym, że na NFZ zapisałam tylko do jednego specjalisty bo miał jako taki termin. Dwóch zapisałam już prywatnie na przyszły tydzień. Pozostałych spróbuję ogarnąć jutro. W miarę możliwości będę też rezygnować z tych wizyt na NFZ które już są poumawiane wcześniej na rzecz prywatnych. Sorry ale za dużo informacji trzeba podawać, żeby dziecko legalnie zapisać. Jeszcze sobie życzą żeby pokazać pismo z sądu o pieczy. Ani mi się śni!



A sam maluszek jak to maluszek. Nie daje nam spać i jest mocno absorbujacy. Domaga się przytulania prawie non stop. On chyba też nie może się nami nacieszyć.

sobota, 1 września 2018

Już w domku

Wczoraj zabraliśmy synka do domu. Dzień po tym jak się poznaliśmy. Ekspres!

Ale po kolei...

Rano pojechałam do synka sama, komunikacją miejską. Mąż nie mógł wziąć wolnego w pracy.
Rany jak ja nie lubię komunikacji miejskiej. No ale dotarłam.
Spędziłam z małym około 6 godzin. Obsługa pieluchowo-butelkowa już należała do mnie.
Mały budził się tylko na jedzonko, więc miałam sporo czasu na smsy i telefony i ogólnie dopinanie różnych spraw.
Około 15:30 dostałam telefon od opiekuna prawnego, że jest zgoda z sądu żeby małego zabierać.
Pojechałam więc do OA po papier (znów ta komunikacja miejska brrr) a potem z powrotem do synka. Mąż w tym czasie zdążył już dojechać do nas z pracy.
Wiem, że niektórzy pytają co dostajemy razem z dzieckiem "na wynos". No to mu nie dostaliśmy zbyt wiele: napoczeta puszka mleka którym mały jest karmiony oraz ubranko w którym akurat był. No i jego papiery, skierowania do lekarzy itd. Reszta nasza.


Zwierzaki przyjęły go bardzo dobrze. Kot trochę panikowal jak słyszał płacz, a tak to ogólnie olewka. Pies pilnuje nas przy każdym karmieniu a tak to też raczej olewa temat.

W ciągu dnia synek jest jak aniołek. Je, śpi i trawi. Cała filozofia.
Pierwsza noc była trudna. Prawdopodobnie mały zorientował się, że jest w nowym miejscu i nie dawał się uspokoić. Z drobnymi przerwami nie spał od 23.00 do 3 nad ranem. W końcu zasnął wyczerpany i spał do 7:30. Luksus jak na noc z noworodkiem.
W dzień znów zamienił się w aniołka.

Zobaczymy jak będzie dalej.

Rano na chwilę wpadli moi rodzice na kawę i przywitanie wnuka. Mały spał więc nie widział gości. Wieczorem wpadną drudzy rodzice i pewnie będzie podobnie.

A potem kolejna NOC przed nami...

czwartek, 30 sierpnia 2018

Pierwsze spotkanie z dzieckiem.

Byliśmy umówieni na rano, z panią psycholog w miejscu pobytu naszego synka.
Krótka wymiana zdań kto jest kto i zaprowadzono nas do pokoju, w którym był nasz szkrab. Synek spał w najlepsze.
Wzięliśmy go na ręce i tak go sobie wzajemnie podawalismy póki spał. Jak się obudził to nakarmilismy i przewinelismy.
I do przodu.
Wniosek o pieczę złożyliśmy od razu. A jak dobrze pójdzie to w weekend zabieramy go do domu.


środa, 29 sierpnia 2018

TEN TELEFON

Dziś około 13:30 zadzwonił ten najważniejszy telefon. Mamy syna!
...
Mały ma zaledwie 7 tygodni, więc to praktycznie noworodek. Jesteśmy w szoku, ale takim pozytywnym. Jutro spotkanie.
...
Nasze spotkanie w OA odbyło się w późnych godzinach. Ośrodek już praktycznie był wtedy nieczynny. Podczas gdy my (w obecnosci jednej z pań) zapoznawalismy się z papierami dziecka, ktoś z pracowników myśląc że już nikogo nie ma w budynku, pozamykal drzwi i uzbroił alarm. Oczywiście nie minęło dużo czasu jak alarm się włączył i za chwilę pojawiła się ochrona. Zanim pani im otworzyła to minęło sporo czasu, bo szukała kluczy. Skończyło się na wylegitymowaniu i tłumaczeniach. Ale było wesoło.
...
Wieczór spędziliśmy u jednych i drugich rodziców. I smsy poszły w ruch. :-)

Będzie zabawa! Będzie się działo! I nocy będzie mało...

czwartek, 23 sierpnia 2018

18 miesięcy od kwalifikacji...

... minie w poniedziałek.

Ośrodek pracuje pełną parą. Podobno trochę maluchów mają ostatnio, chociaż często są to bracia i siostry adoptowanych wcześniej dzieci. W takich przypadkach proponowane jest łączenie rodzeństw bio...

Słyszałam, że nasze nazwisko już kilkakrotnie padało jako wstępna propozycja dla niektórych dzieci, ale ostatecznie wybrano innych. Czekamy więc cierpliwie...

Zaczepiłam ostatnio kadrową w temacie urlopu macierzyńskiego po adopcji. No i wyszło, że kadrowa jest zielona w tej kwestii. W historii naszej firmy jak dotąd nie było adopcji wśród pracowników. Przecieram więc szlak dla następnych. :-)

Tymczasem wybieramy się na kolejne Air Show do Radomia. I po cichutku odliczamy dni do urlopu.