Pani nawet butów nie zdjęła. Wyszła z założenia, że jesteśmy już wystarczająco wymaglowani przez pracowników Ośrodka więc na szybko spisała sobie tylko nasze dane i wiek synka. Bo coś w notatce trzeba napisać...
Syn akurat spał więc nie zauważył wizyty. Pani tylko na moment zajrzała do niego do łóżeczka, zachwyciła się maluszkiem i poszła.
No ale była, czyli proces ruszył do przodu. W przyszłym tygodniu będę dzwonić do sądu i się dopytywać o termin rozprawy.
Poza tym mamy sezon chorobowy w pełni. Mąż przeziebiony, ja z grypą. Młody jakoś jeszcze się trzyma przy zdrowiu.
Ostatnie trzy dni przeleciały mi przez palce, bo leżałam z gorączką. Mój jedyny wysiłek w ciągu dnia to karmienie i przewijanie. Dział rozrywki przejął tatuś. A sprawy domowe odłożone czekają na lepsze jutro...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz