czwartek, 2 czerwca 2016

Wizyta domowa

Mniej więcej miesiąc temu złożyliśmy większość dokumentów i od tamtej pory czekaliśmy na spotkanie kogoś z OA w naszym domu. Wreszcie zadzwonił telefon i umówiliśmy się na dzisiaj.
Akurat poranek mieliśmy wolny (obydwoje pracujemy w systemie zmianowym i tak nam się grafiki ułożyły, że byliśmy dziś dyspozycyjni w godz. 7-14).

Wizyta umówiona była na 9:30. Dom wysprzątany na błysk, kawka, herbatka, ciasteczka.

Pani przyjechała pociągiem - mąż musiał po nią wyjechać na stację.
Spotkanie miało trwać około 2 godzin, ale jakoś tak się zagadaliśmy i zeszło się prawie 4 godziny. :-) Większość czasu spędziliśmy w salonie przy stole, pani robiła bardzo dużo notatek. Zostaliśmy szczegółowo wypytani o nasze rodziny  (w moim przypadku zabrakło trochę miejsca, bo pochodzę z rodziny "patchworkowej" i nas jest trochę więcej niż standardowo), kto się czym zajmuje, ile kto ma dzieci, jakie są relacje itp. Poza tym oczywiście były pytania o nasze wykształcenie i karierę.
Opowiadaliśmy o naszym dzieciństwie, o charakterach, o tym jak się poznaliśmy, o systemie wartości...

Rozmawialiśmy też o przyszłości, jakie są nasze oczekiwania odnośnie dziecka, jak sobie wyobrażamy organizację czasu i pracy. Pani zerknęła na pokój, który docelowo ma być dziecięcym.

Raczej mam pozytywne odczucia po tym spotkaniu. Fakt, że dość szczegółowo nas wypytywała i to trochę krępowało. Ale liczymy się z tym, że po prostu chce nas lepiej poznać i musimy opowiadać jak najwięcej.

Biorąc pod uwagę fakt, że jest to Ośrodek Katolicki to oczywiście nie zabrakło pytań o nasze chodzenie do Kościoła. No i oczywiście to, że podchodziliśmy do in vitro zostało też odnotowane i to jak o tym mówimy... Ten temat uznałam, za najtrudniejszy na tym spotkaniu.

Jak wypadliśmy? Nie mam pojęcia. Wyjdzie w praniu...

.....

Plan działania:
- donieść brakujące dokumenty (zaświadczenie o zarobkach można też przynieść, mimo okresu próbnego w pracy, najważniejsza jest w tej chwili wysokość wynagrodzenia)
- zapytać proboszcza o opinię -bo jakoś przez miesiąc się nie odezwał i nie wiem co o tym myśleć

- telefon mieć w pogotowiu, bo niedługo czekają nas testy psychologiczne (podobno też około 4 godzin to trwa)

Jak wszystko pójdzie dobrze to będziemy już tylko czekać na zebranie się grupy i wystartujemy z warsztatami. Może nawet już w wakacje.
Warsztaty będą się odbywać 2 razy w miesiącu, nie w weekendy ale w tygodniu, po około 2 godziny na każde spotkanie.

I na razie tyle.
Opinii z miejsca pracy nie musimy przynosić, bo jesteśmy świeżymi pracownikami i nie jest to wymóg bezwzględny.

 
 
Aha i jedno mi się bardzo spodobało - od momentu poznania dziecka, do momentu zabrania go do domu upływa  średnio 3-4 dni, czyli bardzo szybko.


1 komentarz:

  1. Miło czytać co u Was zwłaszcza ze przeszliśmy kilka lat temu tą samą drogę w tym samym ośrodku. Nam sie tak poszczęściło że tydzień po pierwszym spotkaniu zaczęliśmy warsztaty.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń