sobota, 5 sierpnia 2017

Statystyki - adopcja krajowa i zagraniczna

Ostatnio przeglądałam stare statystyki i doszłam do wniosku, że straszenie adopcjami zagranicznymi przez media to jakiś chory wymysł ludzi kompletnie nie znających tematu.
Do adopcji zagranicznej trafiają dzieci, dla których nie udało się znaleźć rodziny w naszym kraju. Są to najczęściej dzieci poważnie chore, dzieci starsze niż 7 lat, albo wielodzietne rodzeństwa.
Z czego to wynika, że tak trudno znaleźć rodziny dla takich dzieci? Wydaje mi się że problem jest tu przede wszystkim finansowy. Wielu rodzin po prostu nie stać na wielodzietność czy na drogie leczenie.

My zdecydowaliśmy się na adopcję jednego dziecka względnie zdrowego - przede wszystkim z powodów finansowych. 

Marzy mi się duża rodzina, z gromadką dzieci - dla ktorych moglabym być mamą w 100 %. Ale pensja mojego męża  nie wystarczyłaby na utrzymanie takiego stadka. Po macierzyńskim muszę wrócić do pracy. 
Strasznie jest to dla mnie trudne.

Niedawno rozmawiałam z rodziną której się udało to, o czym marzę. On pracuje, a ona poświęciła swój czas dzieciom i domowi. Mają trójkę dzieci, nie korzystali nigdy ze żłobków i przedszkoli. Kiedy najmłodsze z dzieci pojdzie do szkoły to dopiero wtedy mama podejmie jakąś pracę.

Niestety takich rodzin nie jest zbyt wiele. Większość mam musi pracować, ja też się tu zaliczam.

Miało być o statystykach więc wklejam parę słupków:




Ostatnia grafika pokazuje ile rodzeństw trafia do adopcji. Najwięcej jest rodzeństw podwójnych (niebieskie i czerwone slupki) i niestety większość takich dwójek trafia za granicę. Nie mówiąc już o trójkach, czwórkach...

Korzystam z różnych for internetowych, poświęconych adopcji. Spotkałam tam tylko dwie rodziny, które adoptowały troje dzieci na raz. Czasami jest tak, że kolejne dzieci pojawiają się w rodzinie adopcyjnej stopniowo. Nie spotkałam jednak żadnej rodziny polskiej która zdecydowała się na adopcję czwórki i więcej dzieci...

Wiem, że w naszym Ośrodku trafiły się takie rodziny, które adoptowały wiecej dzieci, ale stopniowo. Jestem pełna uznania dla takich ludzi. 
I po cichu zazdroszczę...



2 komentarze:

  1. Ja również musiałam wrócić do pracy po macierzyńskim ze względów finansowych. I choć z jednej strony mi dobrze, bo lubię swoją pracą, to z drugiej wiem, ile tracę. Ale z pensji Męża nie podołalibyśmy.

    OdpowiedzUsuń
  2. My przysposobilismy 2 dzieci. I z tego co moge szczerze napisac to: jest to do ogarniecia. I budżet domowy tez nie poległ.
    Pozdr
    M

    OdpowiedzUsuń